07.06.2010 08:50
0

Historia kołem się toczy - cz. I

Autor: opony.com.pl
Samolot? Samochód? Podbój kosmosu? To niewątpliwie wynalazki epokowe w historii cywilizacji. Ale pierwsze było koło. Niedługo potem – opona. I to wieki przed tym, jak Charles Goodyear wymyślił proces produkcji gumy.

Kołem ulżyć plecom

Najstarszym znanym ludzkości środkiem transportu są sanie. Poza krainami polarnymi nie były one nigdy doskonałe – choć pozwoliły na transportowanie większych ładunków, ich ciężar zawsze był ograniczony. Z powodu zjawiska zwanego tarciem.

Wszystko zaczęło się na nowo mniej więcej 3,5 tys. lat przed Chrystusem, w Mezopotamii, położonej między dwiema wielkimi rzekami: Eufratem i Tygrysem. Na terenie dzisiejszego Iraku dokonano przełomowego odkrycia – wynaleziono koło. W ten sposób, rozwój transportu został przyspieszony o wiele lat.

Odkrycia archeologiczne sprzed ponad pół wieku pokazały światu pierwsze rysunki oraz modele pojazdów kołowych z regionu Mezopotamii. Na szczególną uwagę zasługują piktogramy znalezione w Uruk w latach trzydziestych. Są to najstarsze ślady istnienia wozu w tym regionie. Pod koniec IV tysiąclecia przed naszą erą, używanie nowej formy transportu zaczęło się upowszechniać.

Nieco inny sposób na wykorzystanie koła znaleźli natomiast starożytni Egipcjanie, którzy podczas budowy piramid do transportu kamiennych bloków używali drewnianych belek. Wtedy też narodziły się pierwsze, prymitywne wersje współczesnej opony. Początkowo brzegi koła obciągane były zwierzęcą skórą. W kolejnych latach ta integralna część koła nabierała coraz większego znaczenia, była też modernizowana i ulepszana.

Żelazo trwałe, ale mało komfortowe

Duży wkład w rozwój „motoryzacji” mieli Celtowie, zamieszkujący tereny doliny Renu w czasie Cesarstwa Rzymskiego, mniej więcej dwa tysiące lat temu. Lud ten w wielu dziedzinach życia szeroko wykorzystywał żelazo. Celtowie jako pierwsi wyposażyli drewniane koło w żelazny pierścień na jego obwodzie. Dzięki niemu wielokrotnie zwiększyła się trwałość i wytrzymałość koła. Wynalezienie żelaznej opony było ponadczasowe – w poprawionej tylko formie funkcjonowała ona jeszcze przez prawie 19 kolejnych stuleci.

Żelazna obręcz, choć wyglądała solidnie i zapewniała względną trwałość, nie gwarantowała tego, co dziś jest kwintesencją podróżowania – komfortu. Historia ogumienia znanego i używanego obecnie musiała czekać na kolejny impuls dopiero do XIX wieku. Z pomocą pośpieszyła bogata jak zawsze Matka Natura, a dokładniej – mleczko kauczukowe, klejący, lepki sok z pewnej rośliny. Gdy odkryto, że posiada ono korzystne właściwości, takie jak ciągliwość oraz opór cieplny, perspektywa wykorzystania go na wielką skalę, była tylko kwestią czasu. Najpierw należało uporać się z jednym podstawowym problemem – nieczyszczone mleczko kauczukowe gwałtownie traci swoje właściwości.

Pierwsza wulkanizacja Goodyeara

Rozwiązanie problemu zrodziło się w głowie Charlesa Goodyeara, który w 1839 roku wynalazł i opracował proces wulkanizacji. Odkrył on, że podgrzewanie żywicy kauczukowej i dodanie do niej siarki, sprawia, że staje się ona trwalsza, a także poprawia się jej odbojność i elastyczność. Innymi słowy – powstaje guma. Goodyear sprzedał swój patent firmie, która zresztą przejęła nazwę od jego nazwiska i dziś jest jednym z największych na świecie producentów opon. Sam wynalazca, choć dokonał epokowego odkrycia, nigdy tak naprawdę nie odniósł korzyści ze swojej pracy. Zmarł jako bankrut.

Niedługo po pierwszym zastosowaniu procesu wulkanizacji, opony wytwarzano z pełnej gumy. Były one dość mocne, lepiej niż jakiekolwiek inne materiały absorbowały wstrząsy i gwarantowały zadowalającą odporność na ścieranie. Były jednak bardzo ciężkie, mało wygodne w użyciu i miały tendencje do spalania się. Potrzeba było kolejnego wizjonera, który udoskonaliłby ten wynalazek.

Niech żyje dętka!

Okazał się nim Robert William Thomson, szkocki inżynier, który wymyślił, że ze zwulkanizowanej gumy można produkować nadmuchiwane praopony (wynalazek datuje się na 1845 rok; opatentował go we Francji w 1846 roku, a w Stanach Zjednoczonych – w 1847 r.). Jego pierwszy projekt wykorzystywał znaczną ilość lekko wypełnionych powietrzem dętek wewnątrz skórzanej opony. Koncepcja była niezwykle nowatorska, choćby dlatego, że przebicie jednej dętki nie powodowało ujścia powietrza w całej oponie. Niestety, choć Thomson zasłużył się dla rozwoju przemysłu oponiarskiego i transportu w ogóle nie mniej niż Goodyear, praktycznie podzielił jego los. Być może byłoby inaczej, gdyby w połowie XIX wieku działał już inny wynalazek – masowa reklama. Bez odpowiedniej promocji i rozgłosu, patent Thomsona praktycznie przepadł i jeszcze przez kilka dekad pojazdy nadal poruszały się na oponach pełnych, wykonanych w całości z gumy.

Pomysł ten został ożywiony prawie pół wieku później, gdy pewien chirurg weterynarii zauważył, iż opona Thomsona będzie perfekcyjnie służyć w rowerze trójkołowym jego 10-letniego syna. Niedługo później niejaki John Dunlop wyprodukował oponę pneumatyczną z bieżnikiem. W grudniu 1888 roku przedsiębiorczy lekarz zareklamował swoją oponę w magazynie The Irish Cyclist.

Gdy w wyścigu Belfast Cycle Race opony pneumatyczne z gumy zapewniały kolarzom zwycięstwa, oponami coraz bardziej interesowała się opinia publiczna. Niestety, wynalazek miał również swoje minusy. Utrudniony był w nim dostęp do dętki, ponieważ opona był przytwierdzona do koła. Bywało i tak, że niektórzy rezygnowali z nieudanego ich zdaniem pomysłu i wracali do pełnych opon gumowych.

Sytuacje uratowała wprowadzona po sześciu latach modyfikacja, dzięki której stworzono pierwsze opony drutowe (do dziś stosowane w rowerach po niewielkich modyfikacjach). Technologia produkcji była skomplikowana i na szersza skalę udało się wprowadzić tego typu ogumienie dopiero trzydzieści lat później. Opony drutowe eliminowały jednak największe bolączki pierwszych opon pneumatycznych, zachowując jednocześnie ich zalety.

W roku 1890 CK Welsh opatentował projekt obręczy koła oraz jej zewnętrznego pokrycia z nierozciągliwym wewnętrznym występem obręczy koła. Wynalazek ten zwiastował nadejście nowoczesnej opony.



Komentarze